Z Randią Filutowską, prezeską Fundacji Czarna Kura, o pielęgnowaniu artystycznej pasji, działalności w bractwie rycerskim, zakładaniu przedsiębiorstwa społecznego oraz prowadzeniu galerii w Inowłodzu rozmawiała Małgorzata Nadolska.
Małgorzata Nadolska: Minął Wasz pierwszy rok z galerią. W jakim stopniu pandemia położyła się cieniem na Waszych planach na 2020 r.?
Randia Filutowska: Pierwsze lato upłynęło nam pod znakiem remontu, który wykonywaliśmy własnymi rękami – np. sami robiliśmy regały itp. Otworzyliśmy galerię pod koniec sierpnia, czyli był to już w zasadzie schyłek sezonu. Nie planowaliśmy podboju świata – jesteśmy młodym przedsiębiorstwem społecznym, nastawionym na powolny, zrównoważony rozwój. Chcieliśmy wpisać się w krajobraz spokojnego miasteczka jako mała, klimatyczna galeryjka, do której można zajrzeć i coś kupić, podejrzeć, jak powstają nasze prace, porozmawiać. Takie były plany. Potem nastała zima, czyli przerwa w wielu działaniach, szczególnie historycznych. Rozpoczęliśmy przygotowania do sezonu letniego – organizacja imprez wymaga czasu, rozmów, ustaleń. Do listopada mieliśmy wsparcie finansowe z Ośrodka Wsparcia Ekonomii Społecznej Centrum KLUCZ, zimę musieliśmy przetrwać o własnych siłach. W lutym widzieliśmy już mały ruch, klienci zaczęli zaglądać do galerii. Aż nagle wszystko zamarło. Ostatni weekend lutego był już kompletną porażką, podobnie jak kolejne dwa miesiące. Galeria zamknięta, imprezy odwołane, projekty zawieszone. Zainteresowanie zmalało do zera – wszyscy mówili tylko o wirusie, czytali o wirusie i zajmowali się wyłącznie wirusem. Statystyki na naszych fanpejdżach na FB były bliskie zeru. Maj na szczęście przyniósł lekkie ożywienie, mogłam wypłacić zaległe pensje. Z powodu braku dofinansowania prawdopodobnie nie zorganizujemy w tym roku imprez historycznych; nie wiemy, jak będzie wyglądała sytuacja z mniejszymi wydarzeniami.
>>PRZECZYTAJ CAŁY WYWIAD NA STRONIE INSTYTUTSPRAWOBYWATELSKICH.PL<<